GKS II Kolbudy - Orzeł Straszyn 7:4 (4:2)

GKS II Kolbudy - Orzeł Straszyn 7:4 (4:2)

Tuz po sobotnim gwizdku kończącym zmagania na stadionie w Kolbudach cały piłkarski półświatek zastanawiał się co oznaczają tajemnicze liczby 7:4. Jak się pewnie każdy domyśla nie jest to kalkulator kursów bukmacherskich. Nie jest to również wycinek z puli wygranych multi multi. Na tweeterze pojawiły się opinie, ze w Kolbudach rozgrywany był mecz hokeja na lodzie – tyle, ze w całym mieście próżno szukać choć skrawka lodowiska. Jak nie wiadomo o co chodzi , to na pewno musi to dotyczyć kolbudzkiej drużyny a-klasy. I rzeczywiście – tajemnicze liczby 7:4 to nic innego jak końcowy wynik szalonego spotkania piątej kolejki piłkarskiej klasy A kolbudzkiego GKS-u II z Orłem Straszyn.

Wydawać by się mogło, ze po wielkim strzelaniu jakie zasłużony klub z Kolbud zaprezentował w poprzedniej kolejce i środowym meczu pucharowym, tym razem drużynę czeka ciężki mecz. Tym bardziej, ze w kadrze meczowej zabrakło aż czterech podstawowych zawodników – przechodzących testy medyczne w Galatasaray Stambuł – Pawła Jasika i w równie silnej Piotrcovii Piotrków Trybunalski – Kamila Krużewskiego oraz pauzującego za kartki Wojciecha Wyrwińskiego i Adriana Skierki, który otrzymał wolne od trenera po samopodpierdoleniu się u niego. Nic jednak bardziej mylnego. Bardziej sercowi kibice powinni raczej przejść się na spacer niż oglądać nasze mecze, bo emocji w homeopatycznych dawkach na pewno u nas nie otrzymają.

Zaczęło się zgodnie z planem. Debiutująca w nowym komplecie trykotów – identycznym jak reprezentacja Oranje w pamiętnym finale Mistrzostw Europy ‘88 - drużyna gospodarzy rzuciła się do gardła przyjezdnym. Dobrze funkcjonował środek pola i skrzydełka, które raz po raz były uruchamiane przez playmakerow. Wydawało się, że bramka otwierająca wynik meczu jest tylko kwestia czasu. I rzeczywiście tak było, tyle ze gola niespodziewanie zdobył Orzeł. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, najlepiej w polu karnym odnalazł się kapitan gości, ktory uderzył głową nie do obrony. Nie zmieniło to nastawienia Kolbudzian, którzy w dalszym ciągu napędzali ofensywne akcje i kreowali grę. Wystarczyło mocniej podkręcić tempo i momentalnie padł gol wyrównujący. Z lewej strony boiska obrońcą gospodarzy zakręcił Kamil Góra i w punkt dośrodkował w pole karne. Tam, z piłka minęło się dwóch naszych zawodników, ale na zamknięciu idealnie znalazł się Michał Groszek, ktory plasowanym uderzeniem w długi róg nie dal szans bramkarzowi.

Paradoksalnie po tej bramce to nasz zespól musiał rozpoczynać grę od środka.. Po trafieniu wyrównującym nie zdążyliśmy się jeszcze ustawić na swoich pozycjach a goście wymieniając kilka szybkich podań, znaleźli się na 16 metrze przed bramka i bez problemu po raz drugi pokonali naszego bramkarza. Tego było dla nas za wiele. Kolbudzka husaria ruszyła z całej siły na rywala, ktory do gwizdka kończącego pierwsza polowe nie miał już nic do powiedzenia i aż trzykrotnie wyciągał piłkę z siatki. Wyrównał Rafał Rzepecki, ktory ładnie urwał się obrońca i w sytuacji sam na sam kulnął piłkę obok bezradnego bramkarza. Ten sam zawodnik wyprowadził nas kilka minut później na prowadzenie, po tym jak przeciął zmierzające w kierunku autu uderzenie Michała Groszka. Dzieła zniszczenia dokończył Łukasz Boroń, ktory w piątym meczu z rzędu zagrał na innej pozycji ale jak widać nie przeszkadza mu to w kontynuowaniu strzeleckiej passy.

Zgodnie z zaleceniami w przerwie po rozpoczęciu drugiej polowy ponownie ruszyliśmy na rywala, żeby jak najszybciej zamknąć sprawę wyniku. Prawdziwy festiwal strzelecki urządziliśmy sobie pomiędzy 59 a 63 minuta meczu, kiedy do dorobku bramkowego dołożyliśmy kolejne trzy trafienia. Najpierw rzut karny po zagraniu piłki ręką w polu karnym na gola zamienił Kamil Góra, potem ponownie na listę strzelców wpisał się Michał Groszek ale prawdziwą truskawkę na torcie zaprezentował minutę później Rafał Kuźniarski. Popularny Bula po kierunkowym przyjęciu piłki, kropnął z ponad trzydziestu metrów a piłka odbijając się jeszcze od poprzeczki wylądowała w samym okienku bramki. Konkurs na gola sezonu 17/18 został wiec już rozstrzygnięty. Nie był to jednak koniec pięknych goli tego popołudnia. Do bramki trafiali również Tomasz Góralski, który fenomenalną podcinką zdjął drugą pajęczynę oraz po raz trzeci Rafał Rzepecki, który szczupakiem wcelował piłkę dokładnie tam, gdzie wcześniej Bula. Niestety z powodu spalonego obie te bramki nie zostały uznane. Goście pomimo utraty siedmiu goli dalej dzielnie walczyli w efekcie czego ukarali rozluźnioną już ekipę gospodarzy dwoma trafieniami ustalając końcowy wynik na 7:4.

Maszyna, która w miniona niedziele rozpoczęła festiwal strzelecki, nie zamierza się zatrzymywać. W ciągu sześciu dni zaaplikowała rywalom aż 22 gole! Co ważniejsze – na listę strzelców w tym czasie wpisało się aż 10 zawodników, co pokazuje jaka siła ofensywna drzemie w tej drużynie. Nie ważne kto gra, na te chwile każdy wkłada olbrzymią cegiełkę w te fenomenalne wyniki. Kolejna okazja to podtrzymania passy już za tydzień w Sulminie. Miejmy nadzieje, ze równie często nieść się będzie głośne - Tak Jeeest!!

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości