PRZEŁAMANIE ! GKS II wreszcie zwycieski.

PRZEŁAMANIE ! GKS II wreszcie zwycieski.

Po serii fenomenalnych występów, dzięki którym w czterech ostatnich meczach zdobyliśmy aż 0 punktów, w minioną sobotę przyszło nam mierzyć się z bardzo niewygodnym rywalem. Rozgrywający wyjątkowo pechowy sezon zawodnicy EX Siedlce Gdańsk, rownież i tym razem stracili punkty w ostatniej akcji meczu. Dzięki złotej główce Łukasza Boronia w 94 minucie pokonaliśmy rywali 3:2 (1:1).

Po raz drugi z rzędu wielkim nieobecnym okazały się trykoty, w których mieliśmy występować. W poprzedniej kolejce zaginęły bez słowa i do tej pory nie udało się ich odnaleźć. Wystąpiliśmy więc gościnnie w rezerwowym komplecie Lechii Gdańsk, co spowodowało, że mogliśmy się czuć jak w meczu derbowym. Samo spotkanie również sprzyjało tej atmosferze. Goście walczyli o życie. Zwycięstwem nad nami mogli realnie liczyć na wydostanie się, ze strefy spadkowej. Nam z kolei po serii niepowodzeń bardzo zależało na dobrej grze i pozytywnym wyniku. 

Mecz fenomelnalnie mógł rozpocząć się dla naszej drużyny. Już po sześćdziesięciu sekundach stanęliśmy przed szansą na objęcie prowadzenia. Po świetnej, oskrzydlającej akcji zakończonej mocnym dośrodkowaniem Adriana Skierki, nieznacznie chybił Kamil Góra. Goście nie czekali zbyt długo z odpowiedzią. Prostopadłe podanie dotarło do Krzyszrofa Drelicha. Niezwykle prędkonogi napastnik uciekł obrońcą i skierował piłkę do siatki. Lepiej mógł zachować się w tej sytuacji, debiutujący w rundzie wiosennej Rafał Stencel, któremu uciekła piłka. Zaznaczyć jednak należy, że był to dopiero pierwszy jego błąd od blisko dziesięciu lat. Jęk zawodu z pierwszej akcji przerodził się w konsternacje na trybunach. Mimo utraty gola pierwsze minuty, podobnie zresztą jak całe spotkanie stało na bardzo dobrym sportowo poziomie. 

Obie drużyny szalały, dokładność podań w pierwszych dwudziestu minutach wynosiła ponad 85% (dane od ekstrastats.pl). Strzelenie kolejnych goli było tylko kwestią czasu. Na nasze szczęście, jakkolwiek to zabrzmi EX trafił do siatki po raz drugi. Lecz tym razem do swojej. Kolejna oskrzydlająca akcja zakończona została wstrzeleniem piłki w pole karne. Tam tor jej lotu przeciął obrońca, który przy okazji strącił pajęczynę we własnej bramce i doprowadził do remisu. Nie obyło się jednak bez kontrowersji, ponieważ sędzia boczny, który przeżył więcej lat niż łącznie wszyscy zawodnicy na boisku pokazał spalonego. Szybko jednak jego niezrozumiałą decyzję zmienił sędzia główny, który gola słusznie uznał. 

Jako, że remis nie zadowalał nikogo, obie jedenastki w dalszym ciągu atakowały. Ekipa znad Radunii szalała skrzydłami, z kolei Ci znad Motławy razili stałymi fragmentami gry. Nie przełożyło się to na zdobycze bramkowe, co spowodowało, że pierwsza połowa zakończyła się remisem. Zgromadzeni najszczerszej kibicowskiej maści obserwatorzy tego spektaklu przecierali oczy ze zdumienia. Czterdzieści pięć minut przeleciało im jak F16 na ćwiczeniach wojskowych. Nie mogli jednak sądzić, że pierwsza połowa w porównaniu z drugą wyglądała jak zwykły dramat obyczajowy. 

Jako, że we wspomnianych kilkukrotnie wcześniej założeniach taktycznych dajemy rywalom handicap w postaci prowadzenia, nie zdziwił nikogo fakt, że i tym razem po wznowieniu gry rywale objęli prowadzenie. Długo jednak udało się trzymać napięcie, bo bramka padła dopiero w 56 minucie. Kapitalne dośrodkowanie w naszą strefę obronną na klatkę piersiową przyjął Krzysztof Drelich, gubiąc dwóch obrońcow i strzelając w długi róg bramki. Piękne w tej akcji było wszystko. Rozegranie - dośrodkowanie - przyjęcie, lecz rozczarował strzał, który mimo wszystko wyraźnie nie wyszedł napastnikowi. Dostaliśmy więc nieprzyjemnego farfocla, po którym następne kilka minut graliśmy jak bokser po knockdownie. 

A jako, że spotkanie przy Polnej nieco przypominało niedawny pojedynek Joshuy z Kliczką podnieśliśmy się z desek i zaatakowaliśmy rywala. Zagranie sezonu zanotował Paweł Jasik. Kolbudzki Isco, fenomenalnym prostopadłym podaniem obsłużył Łukasza Boronia, który zabawił sie w Denisa Bergkampa, minął bramkarza i skierował piłkę do siatki. Do końca spotkania zostawało sporo czasu. Gospodarze próbowali atakować, EX-acy nastawili się na kontry. Kontry, które wychodziły im ponadprzeciętnie stwarzały spore zagrożenie na naszej połowie. Końcówka meczu wyglądała jak mecz o mistrzostwo świata. I gdyby rzeczywiście tak było,  to puchar zostałby w Kolbudach. W ostatniej akcji meczu, po sporym zamieszaniu przy wrzutce z rzutu rożnego, najwięcej zimnej krwi w polu karnym zachwał Łukasz Boroń i głową skierował piłkę do siatki.

Stadion oszalał, zawodnicy również. Sędzia nie zdążył już wznowić meczu. Po czterech tygodniach znowu znamy smak zwycięstwa. Złoty gol zapewnił, że ponownie wróciliśmy do gry o pierwszą piątke. Co więcej - bez względu na pozostałe wyniki wszystkich spotkań w lidze, brakuje nam już tylko jednego punktu do zapewnienia sobie najlepszego w historii sezonu. Szkoda jednak w tym wszystkim drużyny rywala. Przyjechali do Kolbud z pętlą na szyi. Zrobili wszystko, by wywieźć punkty, lecz po raz kolejny w tym sezonie wracają z niczym i widmo spadku coraz mocniej zagląda im w oczy. EX-iakom dziękujemy za grę i współudział w tak świetnym widowisku a sobie życzymy, by rozpoczętą właśnie passę kontynuować już w najbliższą sobotę na stadionie w Kiełpinie. 

GKS II KOLBUDY - EX SIEDLCE GDAŃSK 3:2 (1:1)

Ł.Boroń (dwie), sam. - K.Drelich (dwie)

Skład GKS - C.Robakowski - A.Skierka, R.Stencel, T.Góralski, B.Kubinowski (M.Grzegorczyk) - Ł.Boroń, K.Krużewski, P.Jasik (W.Góra), G.Silicki, K.Góra (K.Łangowski) - P.Cisewski

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości