Potok popłynął w Kolbudach

Potok popłynął w Kolbudach

Jeśli każdy mecz pisze osobną historię, to sobotnie spotkanie z Potokiem zapisało się w niej złotymi zgłoskami. O tym meczu powstaną pieśni, kronikarze zapiszą relacje w swoich dziennikach a cały piłkarski świat długo będzie wspominał o majowych wydarzeniach, które miały miejsce na stadionie przy ulicy Polnej. 

Gościliśmy rywala, który z całej siły bombarduje drzwi wejściowe do klasy okręgowej. Rywala, który nazwiskami w składzie i formą dnia potrafi demolować tuzy polskiego futbolu. Rywala, który jesienią bez żadnego problemu pojechał po nas 3:0. Wreszcie rywala, który całkiem niedawno do ostatnich kolejek bił się o awans do 3-ej ligi, która wtedy była organizowana przez szczebel centralny piłkarskiej Polski.

I zaczęło sie zgodnie z przewidywaniami ekspertów. Ładny, szybki futbol gości przerodził się w dwubramkowe prowadzenie po pierwszej części gry. Kiedy w dziesięć minut po przerwie Potok dołożył kolejne dwa gole, podwyższając prowadzenie do wyniku 4:0 kibce zaczęli zastanawiać się na ilu bramkach zatrzyma się licznik przyjezdnych. Wtedy jednak nastąpił punkt kulminacyjny.

Zazwyczaj drużyna, prowadząca różnicą czrerech goli gra na pełnym luzie, pozwala sobie na szereg kombinacyjnych akcji połączonych z niestandardowymi zagraniami. Pełny polot i finezja.  Potok jednak zaczął grać dziwnie elektrycznie. Szybko pozbywał się piłki, nie potrafiąc stopować rozpędzających się z każdą minutą gospodarzy. Kiedy na zegarach widniała godzina 19:01, zegarek sędziego pokazywał 71 minutę spotkania. Dokładnie wtedy rozpoczęła się szaleńcza pogoń gospodarzy, która doprowadziła ostatecznie do remisu!

W 22 minuty strzeliliśmy cztery gole i niemożliwe stało się faktem. Co więcej - gdyby mecz trwał jeszcze 4-5 minut dłużej, z pewnością zakończyłby się naszym zwycięstwem. Potok tym remisem zaprzepaścił praktycznie szansę na awans. My po raz kolejny pokazaliśmy, że niemożliwe nie istenieje. To największy powrót naszej drużyny od czasu inauguracyjnego zwycięstwa w zeszłym sezonie nad LZS Więckowy. 

No i na sam koniec kolejna historyczna ciekawostka. W dwóch spotkaniach tego sezonu Potok Pszczółki zmarnował w meczach z naszą drużyną aż trzy rzuty karne! O poprawę tego osiągnięcia będzie niezwykle trudno przez wiele lat.

GKS II Kolbudy - Potok Pszczółki 4:4 (0:2)

Ł.Boroń, D.Groszek, R.Stencel, A.Skierka - M.Marchewka (dwie), J.Łazarski, M.Komorowski

Skład GKS - C.Robakowski - T.Góralski, A.Arent (D.Groszek), R.Stencel, B.Kubinowski (M.Groszek) - A.Skierka, G.Silicki, K.Krużewski, K.Góra (K.Łangowski) - Ł.Boroń - P.Cisewski

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości